Czego boją się humaniści?

zagadkaNie sposób zaprzeczyć, że umysły humanistyczne mają swoisty stosunek do życia. Łatwo się z nich śmiać - jako jednostek niezbyt technicznych, które bujają w chmurach. To bez wątpienia nie we wszystkich przypadkach jest prawdą. Nawet lepiej - najczęściej nią nie jest. Pewne wydaje się jednakże, że działa jedna dyscyplina życia, w której kompletnie się nie odnajduję i sądzę, iż niejeden humanista ma podobnie...

Idzie o wizyty w autoserwisie...

Auto to nadzwyczaj potrzebna sprawa i ciężko stwierdzić inaczej. Niewątpliwie koszty jego utrzymania są wysokie, a z każdym miesiącem, tak mi się wydaje, coraz to wyższe. Ubezpieczenia drożeją, zaś ceny benzyny w ostatnim czasie przerosły zdaje się najśmielsze oczekiwania wszelkich posiadających auta Polaków. Z wyjątkiem wszelako wydatków, jakich się możemy spodziewać, funkcjonuje cały szereg innych - związanych z konserwowaniem auta tudzież jego naprawami. Natomiast dla mnie to nie wyłącznie kwestia funduszy, lecz dodatkowo nastroju umysłowego. Bez dwóch zdań nie cierpię korzystać z pomocy autoserwisów.

Nadmieńmy - niezależnie od awarii. Może to być cokolwiek nie bardzo spektakularnego, co idzie zreperować na miejscu, jak np. tylna belka, w aucie produkcji francuskiej. Jednak niekiedy trafi się jakaś bardziej skomplikowana usterka i nim dojdzie do diagnozy mechanik zada mi 1000 pytań, na które nie umiem odpowiedzieć. Wszakże ja nie znam choćby rozmiaru silnika! A co dopiero, jeśli mam z mechanikiem wymienić argumenty odnośnie tylnego zawieszenia czy wymiany sprzęgła...

kobieta u mechanika
Wizyty u mechanika to zdecydowanie nie to co tygryski lubią najbardziej...

Oczywiście mam zaufane osoby, u jakich naprawiam auto. To jednak, że okazuję im zaufanie zupełnie nie oznacza, że sam moment wizyty w warsztacie staje się w wyższym stopniu przyjemna. Zazwyczaj niewiele pamiętam na temat dotychczasowych napraw, nie znam nazw wielu podzespołów a także nie potrafię sprawnie ubrać swych myśli w słowa. Czuję się po prostu jak głupek, choć rzecz jasna zdaję sobie sprawę, że nie jestem jedynym tego typu klientem.

A pojazdy lubią się uszkadzać. Nawet te francuskie, pozornie mało awaryjne. Budowa zwieszenia opierająca się na osi tylnej została zaprojektowana pod równe, zachodnie drogi. Tutaj w Polsce natomiast podróżuje się ciężko i raz na parę tysięcy kilometrów trzeba przeprowadzić regenerację poszczególnych podzespołów. Z tej przyczyny coraz częściej zastanawiam się nad kupnem nowego samochodu. Przynajmniej w takim przypadku parę lat wizyt u mechanika odpada. Oczywiście teoretycznie, jako że w praktyce różnie się może zdarzyć.

Można również dokumentnie odpuścić sobie posiadanie samochodu. W czasach Ubera bądź innych innowacji jak przykładowo samochody elektryczne, nie wydaje się, by był to tak bezsensowny pomysł. Kto wie - może to jest korzystne rozwiązanie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *